Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2009

Dystans całkowity:589.03 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:28:55
Średnia prędkość:20.37 km/h
Maksymalna prędkość:75.00 km/h
Suma podjazdów:8738 m
Maks. tętno maksymalne:189 (97 %)
Maks. tętno średnie:180 (93 %)
Suma kalorii:15956 kcal
Liczba aktywności:17
Średnio na aktywność:34.65 km i 1h 42m
Więcej statystyk

Bikemaraton - Jakuszyce

Sobota, 29 sierpnia 2009 · Komentarze(0)
Kategoria 0-50km, Maraton
Kompletna klapa. Start niezły, wszystko szło jak z płatka, do czasu... na odcinku gdzie były tory kolejowe złapałem gumę:/ Niestety nie miałem pompki, zgubiłem na 8h w Brennej i do tej pory nie kupiłem nowej. Początkowo wołałem czy ktoś mógłby pożyczyć swojej, ale niestety... I proszę, pożycz komuś swojej. Pożyczałem swoją pompkę dwa razy, raz narzędzia, a mi teraz nikt nie pożyczył... No trudno, i tak nie walczę o pudło, ale mimo wszystko liczę na jakiś wynik. Do Karpacza koniecznie nowe gumy i pompka. Bez tego nie jadę;) Tak więc przejechałem raptem 6km, reszta dystansu to powrót na start.

Jakuszyce - przed maratonem

Piątek, 28 sierpnia 2009 · Komentarze(0)
Kategoria 0-50km
Z naszego pensjonatu do Polany Jakuszyckiej było ok. 400m, Po przyjeździe szybko wypakowaliśmy rzeczy z auta do pokoju, przebraliśmy się i wskoczyliśmy na rower aby obejrzeć jak wygląda początek trasy. Przejechaliśmy się do miejsca gdzie leżały i wkrótce znowu będą leżeć tory kolejowe. Później do Harrachova. Trasa rewelacyjna, pięknym, gładziutkim asfaltem non stop z górki, jakieś 6km. Przypuszczam, że średnią mielibyśmy z 50km/h;D Powrót już wymagał trochę pedałowania bo bez przerwy pod górkę. Ale we trójkę tak szybko i przyjemnie minął, że nawet się nie obejrzeliśmy a już byliśmy przy pensjonacie;)

Zebrzydowice i MBP

Czwartek, 27 sierpnia 2009 · Komentarze(0)
Kategoria 50-100km
Cztery dni bez roweru, te nocki mnie wykańczają, i efekty tego spore. Trochę sobie przycisnąłem i ledwo oddech mogłem złapać. Nie raz musiałem zwolnić żeby odsapnąć, ale przynajmniej średnia była tuż pod 30km/h. W Jakuszycach będzie ciężko, a do tego zapowiada się cholernie szybka trasa:/ Wróciłem do domu i jeszcze do MBP zajechałem i do rowerowego po linkę przerzutkową. We wtorek wymieniałem olej w amortyzatorze i trochę pokiereszowałem linkę z blokady i nie mogłem jej zaciągnąć. Wymiana linki 10minut i blokada jak nówka;)

MBP

Poniedziałek, 24 sierpnia 2009 · Komentarze(0)
Kategoria 0-50km
Do MBP

Beskid Żywiecki - Hala Rysianka

Sobota, 22 sierpnia 2009 · Komentarze(4)
Kategoria 0-50km
Adam, Robert i ja, wybralismy się w końcu do Węgierskiej Górki. Cel: Pilsko. A dlaczego się nie udało? Pogoda od początku nie zapowiadała się zbyt przyjaźnie. Chmury wisiały bardzo nisko, górki były przez nie zakryte. Czuć było w powietrzu zbliżający się deszcz. Ale mimo wszystko, skoro już tu przyjechaliśmy to zaryzykowaliśmy. Ruszyliśmy najpierw asfaltem, czarnym szlakiem rowerowym przez Żabnicę. Im dalej tym nachylenie powiększało się. Szukaliśmy zielonego szlaku który już prowadził na Halę Rysiankę. Dojechaliśmy na jakiś wielki plac gdzie trzech ludzi cięło pnie drzew na mniejsze części. Z placu wychodziło kilka dróg w las. Żadna nie wyglądała zbyt przyjaźnie, wręcz przeciwnie, absolutnie nie nadawały się do dalszej jazdy. Szukaliśmy zielonych oznaczeń szlaku na drzewach ale nie znaleźliśmy. Zapytaliśmy drwali, okazało się, że jest kilkaset metrów niżej. Rzeczywiście, był. Tak dobrze jechało się w górę, że przejechaliśmy go;) Tam była normalna ścieżka, tak jak pamiętałem ją z zeszłego roku. Niestety nie zapamiętałem tego jak ciężko było. Początek dużo prowadzenia, bardzo duzo, trochę podjeżdżania. Później już różnie bywało.
Zielony szlak z Żabnicy na Halę Rysiankę © ardian

Zielony szlak z Żabnicy na Halę Rysiankę © ardian

Dotarliśmy na Rysiankę. Zjedliśmy, popiliśmy i przejrzeliśmy mapę w celu ustalenia co robimy dalej, gdzie jedziemy. Stwierdziliśmy, że z powodu niepewnej pogody odpuszczamy sobie Pilsko i zjedziemy inną drogą.
Zielony szlak z Żabnicy na Halę Rysiankę, ostatni podjazd © ardian

Hala Rysianka - chwila wytchnienia © ardian

Skierowaliśmy się zielonym szlakiem przez Halę Lipowską na Halę Boraczą. To był bardzo dobry wybór. Może i nie było najłatwiej, całe mnóstwo śliskich kamieni i korzeni, ale za to dało się jechać i było bardzo ciekawie.
Zjazd zielonym szlakiem z Hali Lipowskiej © ardian

Zjazd zielonym szlakiem z Hali Lipowskiej © ardian

Zjazd zielonym szlakiem z Hali Lipowskiej © ardian

Zjazd zielonym szlakiem z Hali Lipowskiej © ardian

Zielony szlak z Hali Lipowskiej © ardian

Zielony szlak z Hali Lipowskiej © ardian

Zielony szlak z Hali Lipowskiej © ardian

Z Hali Boraczej juz tylko niebieski do Żabnicy. Na początku trochę podjazdów, początkowo ostrych, a później w dół. Końcówka szlaku była dosyć nietypowa. Zjeżdżało się z drogi leśnej na wąską ścieżkę trawiastą. Swego rodzaju singiel track między krzakami i małymi drzewkami. Tu nieraz zahaczyłem rękami o kolczaste gałęzie jeżyn. Na koniec przejazd przez śliską, wilgotną łąkę, gdzie lekkie naciśnięcie tylnego hamulca momentalnie blokowało koło i rower uciekał na bok ;) Wpadamy na asfalt i w dół można już cisnąć 40km/h. Może i nie zrobiliśmy jakiegoś oszołamiającego dystansu, ale dla takiej jazdy warto było tu przyjechać. A Pilsko (zdobyte przeze mnie równo rok wcześniej) jeszcze zdobędziemy, może nawet liczniejszą grupą;)
Niebieski szlak z Hali Boraczej © ardian


Cała trasa: Węgierska Górka - Żabnica – czarny rowerowy – zielony – Hala Rysianka - zielony – Hala Lipowska – zielony – Hala Boracza – niebieski – Węgierska Górka

Do biblioteki

Czwartek, 20 sierpnia 2009 · Komentarze(0)
Kategoria 0-50km
Do MBP

Z Pik'ami

Środa, 19 sierpnia 2009 · Komentarze(0)
Kategoria 50-100km
Jazda z Pik'ami. Na starcie Maciek i Marian na szosówkach, nowy kolega w naszym zespole - Adam na góralu i ja, oczywiście na swoim jedynym;) Z rynku w Żorach ruszyliśmy w kierunku Pszczyny. W okolicy Suszca skręciliśmy w prawo na Kryry. Dalej przez Mizerów na Wisłę Wielką i Małą, Strumień, przecięliśmy dwupasmówkę w Zbytkowie, Golasowice, Pielgrzymowice, Bzie Zameckie, szosą przez Kyndrę, ul. Korfantego i Dębinę prosto na Dubielec. Tempo trzymaliśmy całkiem przyzwoite, w końcu dwóch szosowców jechało. Ale i tak daliśmy im radę;) Średnia była dużo większa, coś ponad 32km/h, ale do Żor jechałem sobie spacerowo.

Strumień, Warszowice

Poniedziałek, 17 sierpnia 2009 · Komentarze(0)
Kategoria 50-100km
Piękna pogoda. A że były jakieś zapowiedzi, że ma się popsuć, to od razu po pracy wskoczyłem na rower. Trasa bardzo dobrze znana i oklepana, ale co tam...

Pawłowice - Strumień - Zabłocie - Strumień - Warszowice - Krzyżowice - Szeroka - Dubielec

Bikemaraton - Ustroń

Sobota, 15 sierpnia 2009 · Komentarze(1)
Kategoria 50-100km, Maraton
W końcu prawdziwie górski maraton. Po zupełnie leciutkim Świeradowie, dla nieznających Ustronia, ta trasa mogła być ogromnym zaskoczeniem. Stopień trudności bardzo duży. Sudety w porównaniu do Beskidów to naprawdę bułeczka z masełkiem, i to takim lekko roztopionym;P
Start tradycyjnie ze stadionu. Asfaltowy podjazd na Równicę. Jechałem spokojnie nie szarpiąc się za tymi, którzy błyskawicznie napierali do przodu choćby trasa miała się kończyć na szczycie. I to była chyba dobra decyzja bo chwilę później to ja wyprzedzałem a zwłaszcza na odcinku brukowym gdzie, nie wiedzieć czemu, ludzie wyraźnie zwalniali. Dalej podjeżdżając na Równicę słyszałem tuż za sobą kobiecy głos: "Lewa wolna", to była Karolina K. Chwilę później wyprzedziła mnie ale i tak trzymałem się blisko i już na ostatnim odcinku asfaltowym, za okrągłym parkingiem przy schronisku, wyprzedziłem ją. I tu zaczęło się ściganie MTB. Najpierw ciężka końcówka podjazdu aż do rozjazdu, mini w lewo na szczyt Równicy, mega w prawo niebieskim szlakiem. Początek dosyć płasko, później zaczęły się szybkie, kamieniste zjazdy. Najpierw jechałem dosyć ostrożnie, ale w późniejszych fragmentach już leciałem na ile zdrowy rozsądek oczywiście mi pozwalał;) Jak był zjazd to oczywiście musi być też podjazd, a tych nie brakowało. I wcale ni były łatwiejsze od zjazdów. Ciężkie, techniczne i strome po korzeniach i luźnych kamieniach bardzo różnej wielkości. Co rusz ktoś mnie wyprzedził na zjeździe, to później ja wyprzedzałem kogoś na podjeździe. A i na zjazdach zdarzyło się kogoś objechać. Znajomość trasy naprawdę dużo daje. W jednym miejscu, na dosyć krętym zjeździe, trasa prowadziła takim małym, kamienistym wąwozikiem w lewo później w prawo. Ale wyglądało to tak jakby lepiej było pojechać nie w lewo a prosto ścieżką i ściąć trochę trasę. Tam nie było kamieni. A to był poważny błąd bo ta ścieżka była ślepa. Żeby wrócić na trasę trzeba było sprowadzić rower do wąwozu. Wykorzystałem ten moment. Tuż przed tym miejscem jeden rywal mnie wyprzedził i pojechał właśnie w tą ścieżkę, ja w lewo a kolejny za mną za tamtym prosto. Później dosyć długo nie było ich za mną. Zjazd do Brennej, myślałem, że nie wytrzymam tego, że ręce mimo woli puszczą kierownicę, tak bolały. Ale w sumie leciałem tam jak wariat. Po zjeździe zbawienie, kawałek asfaltu. Ręce mogły odpocząć. Później chyba najgorszy podjazd. Może nie taki stromy ale jakiś bardzo męczący. Najpierw asfaltowy później szeroki, szutrowy i potwornie długi. Ciągnął się i ciągnął i końca nie było widać. Na koniec wjazd w drogę leśną i potworny wzrost nachylenia. Wyjechałem prawie całe. Ostatnie 30m już musiałem wziąć z buta. Wjazd na niebieski szlak już do Równicy i jedno miejsce znowu musiałem pokonać z buta bo koło objechało na kamieniu, ale kawałek, jakieś 20-30m. Tuż przed szczytem ktoś liczył zawodników i wg tego byłem tam na 35. pozycji i jeszcze dwóch zawodników tuż za mną, dosłownie na kole. Po usłyszeniu tego wyniku jakiś napływ energii poczułem i ogień na szczyt. Nagle ustąpiło zmęczenie w mięśniach. Jechało mi się tak lekko. Wielki łyk isoplusa na szczycie i jazda w dół. Nie oglądałem się jak daleko są za mną tylko leciałem ile mogłem. Dopiero gdy dojechałem do utwardzonej uliczki spojrzałem za siebie, ale zupełnie śladu po nich nie było. Jeszcze kogoś po drodze wyprzedziłem, dojechałem do terenu i kolejny rywal połknięty. Cała trasa praktycznie sucha, rower prawie czysty a to na koniec z całym impetem wjechałem w wielkie błoto. Ostatni terenowy odcinek, droga w takim wąwozie i całą zabłocona. No trudno, nie ma na to rady, trzeba gnać dalej. Widzę, że już zakręt w prawo i zjazd na ostatnią drogę szutrową, później asfalt i płyty, kolejnego zawodnika objeżdżam. Hamowanie i w lewo na asfalt. Po jakimś czasie widzę, że ktoś siedzi mi na kole. Jedziemy tak ale już nie ciągnę na maksa żeby mieć szanse na finiszu. On wychodzi do przodu i ja siadam mu na kole, w sumie to pozwolił mi na to nawet. Później jeszcze krótka zmiana i moja kolej na podprowadzenie. Przejeżdżamy mostek i w lewo do stadionu jedziemy spokojnie, nikt nas nie goni. Ale przed stadionem pozwala mi lecieć do przodu. Wpadam na murawę i daję ostro, ale tamten już odpuścił. Szkoda, mógł być ładny finisz. Wpadam na metę zadowolony. A po sprawdzeniu wyników byłem jeszcze bardziej zadowolony, w szoku wręcz. Nie sądziłem, że uda mi się wskoczyć do pierwszej 20-tki w M2;)
Tak więc open 30, w M2 16, czas jazdy 2:37:19

Bikemaraton - Ustroń / Start © ardian

Bikemaraton - Ustroń / Jak zwykle za szybko wpadłem na metę i nie zdążyli zrobić mi dobrego zdjęcia;P © ardian

Bikemaraton - Ustroń / Z tego startu jestem zadowolony © ardian

Bikemaraton - Ustroń / Magda już tradycyjnie najwyżej na pudle © ardian

Bikemaraton - Ustroń / Tomek i Przemek po wielkim boju © ardian

MBP i po żelki

Piątek, 14 sierpnia 2009 · Komentarze(0)
Kategoria 0-50km
Do MBP i po żelki do rowerowego.