Wpisy archiwalne w kategorii

Maraton

Dystans całkowity:917.07 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:45:00
Średnia prędkość:20.38 km/h
Maksymalna prędkość:67.00 km/h
Suma podjazdów:19530 m
Maks. tętno maksymalne:192 (99 %)
Maks. tętno średnie:176 (91 %)
Suma kalorii:17283 kcal
Liczba aktywności:18
Średnio na aktywność:50.95 km i 2h 30m
Więcej statystyk

BM Karpacz - finał

Niedziela, 3 października 2010 · Komentarze(3)
Kategoria 50-100km, Maraton
Finałowy Karpacz dzień po szybkim Świeradowie z tygodniową przerwą w treningach nie wróżył powodzenia. I tak też właśnie było. Początkowe podjazdy szły bardzo dobrze, wręcz zadziwiająco dobrze. Później jakoś się kulałem z górki i pod górkę. Ale pod rozjeździe mega/giga "przyszła kryska na Matyska". Podjazd zdawał się nie mieć końca a siły skończyły się dawno temu. To była droga przez mękę, moja prywatna Golgota. Byłem potwornie zmęczony tym podjazdem. Jednak ostatnie terenowe zjazdy poleciałem najszybciej jak mogłem katując rower i siebie niezłymi wstrząsami. Na sam koniec zafundowano nam jeszcze ostre podjazdy asfaltowe, tak na dobicie. Wtedy zaczęły łapać mnie kurcze. Takich jeszcze w życiu nie miałem. W prawej nodze kurcz zajął całe udo, od kolana w górę, i z przodu i z tyłu. W lewej udo tylko z tyłu. Do tego ostry podjazd bez chwili na odpoczynek. Na szczęście czekał mnie już tylko wjazd na stadion i meta.

Strata do zwycięzcy porażająca, ale miejsce niezłe, open 60, w M2 17.

BM Karpacz 2010 - początek końca © ardian


BM Karpacz 2010 - to była moja droga przez mękę © ardian


W maratonie wystartowała także Maja Włoszczowska. Oczywiście wygrała wśród kobiet zajmując równocześnie 5 miejsce open. Pojawiła się na dekoracjach. Momentalnie ludzie ją oblegli i prosili o autografy oraz wspólne zdjęcia. Razem z Tomkiem także skorzystaliśmy z tej niepowtarzalnej okazji:
BM Karpacz 2010 - Tomek, Maja i ja ;D © ardian


A wieczorem koncert, dekoracja klasyfikacji generalnych, sztuczne ognie...
BM Karpacz 2010 - finał © ardian


I dla mnie ogromna niespodzianka. Przed sezonem za cel obrałem sobie pierwszą 20-kę w swojej kategorii wiekowej. A tu jakimś cudem sezon zakończyłem na miejscu 10-tym!
BM Karpacz 2010 - X miejsce w generalce mega kat. M2 ;D © ardian

BM Świeradów

Sobota, 2 października 2010 · Komentarze(2)
Kategoria 0-50km, Maraton
Po tygodniowej przerwie od roweru, z powodu fatalnej pogody, bardzo obawiałem się końcówki sezonu. Czułem, że forma ma tendencję spadkową i trzeba będzie jechać ostrożnie, żeby tylko dojechać. Jednak adrenalina nie pozwalała na ślimacze tempo i od początku jechałem ostro. Początek non stop pod górę. Szło mi bardzo dobrze. Jednak gdy wspinaczka dobiegła końca i zrobiło się bardziej płasko, nie potrafiłem utrzymać się w żadnej grupce. Co raz uciekał mi jakiś pociąg i jechałem sam. Gdzieś za 30-tym km usiadłem na kole jednemu z zawodników, chyba z M4. Po chwili dołączył kolejny zawodnik, być może z Corratec'a i tak jechaliśmy jakiś czas dając sobie zmiany. To była naprawdę fajna współpraca. Jednak na którymś z późniejszych podjazdów kolega z M4 uciekł i nie utrzymałem jego tempa. Chwilę później widziałem jak stał na trasie i wołał o spinkę. Zerwał łańcuch. Gdybym miał to bym mu ją dał bez zastanowienia, ale niestety... szkoda.

Praktycznie cała trasa była nudna. Tylko szerokie szutrówki. Dopiero sama końcówka przypomniała mi, że to jednak jest MTB. Szybki, miejscami bardzo techniczny zjazd pośród niezłych kamieni musiał wyglądać dosyć efektownie. Muszę przyznać, że trochę mnie tam poniosło i nie do końca czułem pełną kontrolę na rowerem, ale na szczęście udało się wszystko bez szwanku zjechać. Kręty singiel wydawał mi się nieco dłuższy niż w zeszłym roku, ale to bardzo dobrze. Jeden z ostatnich asfaltowych zjazdów był potwornie szybki. Osobiście nie lubię takich. Są chyba znacznie bardziej niebezpieczne od tych technicznych, terenowych. Oczy mi potwornie łzawiły od pędu powietrza i ledwo co widziałem. Co chwilę hamowałem, żeby mieć jakąś kontrolę nad rowerem i max prędkość uzyskałem 66km/h. A byli tacy co jechali, podobno, sporo ponad 80km/h.

Wynik o dziwo bardzo dobry, 42 open i 10 w M2. Strata do zwycięzcy 21:44. Ciekaw jestem jak by było gdybym wcześniej normalnie trenował...

BM Świeradów Zdrój 2010 © ardian


BM Świeradów Zdrój 2010 © ardian

BM Ustroń

Sobota, 18 września 2010 · Komentarze(2)
Kategoria 0-50km, Maraton
Maraton wprost najlepszy w tym sezonie. Trasę oczywiście znacie z zeszłego roku, poza małym wyjątkiem, terenowym podjazdem na Beskidek zamiast asfaltowej Równicy. Jechało mi się jakbym miał o połowę lżejszy rower. W sektorze drugim ustawiłem się mniej więcej w połowie stawki. Jednak tuż po starcie, może po 4 minutach, okazało się, ze jadę w czubie sektora. W pierwszym terenie dogoniłem kolegę z pierwszego sektora. Tego to już w życiu bym się nie spodziewał. Tomek jest naprawdę niezły. Chwilę pogadaliśmy, nawet czułem, że nogi odpoczęły i ruszyłem z kopyta dalej pod górę. Bałem się, że ta dobra passa w końcu się skończy i padnę gdzieś na trasie, ale ona trwała i trwała... Genialne zjazdy, na których czułem, że latam. Nie straszne mi były minimalne uślizgi roweru na krętych, kamienistych ścieżkach. Najgorszy był szutrowy odcinek podjazdu z Brennej-Leśnica na Beskidek. Mimo iż nie tak stromy, ale długi i cholernie monotonny. A z niego zjazd na najbardziej stromy odcinek maratonu. Tam nawet nie próbowałem wjechać jak najwyżej tylko zeskoczyłem z roweru i wdrapywałem się na nogach. Za rozjazdem mega-giga spotkałem Magdę i Tomka. Ale Tomek nie chciał poholować mnie na lince :-P Z Beskidka na Równicę niebieski szlak był trochę słabszym odcinkiem w moim wykonaniu. Miałem przed sobą jakiegoś zawodnika, ale nogi nie chciały przyspieszyć. Całe szczęście kręciły przyzwoicie. Zjazd z Równicy to było istne szaleństwo. Tylko na jednym z głazów ledwo wykręciłem się od upadku, który mógłby chyba zakończyć mój start. Na sam koniec jeszcze błoto. Jak całą trasę byłem całkiem czysty tak w końcówce nadrobiłem wszystko. Do mety jechałem już niezagrożony i z czasem 2:25:13 zająłem 19 miejsce open i 11 w M2.

No, z tego wyniku to jestem baaardzo zadowolony;)

Oto trasa maratonu. Wątpliwości mam tylko co do odcinka zjazdowego ze Starego Gronia (lub Horzelicy) do Brennej-Leśnicy:


BM Ustroń © ardian

BM Ustroń - zjazd z Równicy © ardian

BM Wieluń

Wtorek, 31 sierpnia 2010 · Komentarze(1)
Kategoria 50-100km, Maraton
To był chyba najgorszy maraton jaki miałem okazję do tej pory jechać.
Po pierwsze runda honorowa przed startem. To była totalna porażka organizacyjna. Organizator zapewniał w komunikacie na stronie internetowej, że rundę honorową poprowadzi jego samochód, i że między sektorami będzie dodatkowy samochód aby nikt nie zmienił sobie sektora oraz po zakończeniu tej rundy powtórnie ustawimy się w sektorach aby później normalnie wystartować. Nic z tych rzeczy. Prowadził nas samochód organizatora, ale w tłumie panował całkowity chaos. Każdy jechał jak chciał. Ludzie przeciskali się "na chama" do przodu. Zwłaszcza ci młodsi. Chociaż mnie nawet jakiś gość z M5 łokciem potraktował. Byli i tacy co mało miejsca mieli na ulicy i pchali się chodnikiem, między przechodniami. Podobno ktoś nawet potrącił przypadkowe dziecko i potrzebna była interwencja pogotowia. Wstyd mi za tych pseudo-kolarzy. Taka promocja może tylko zaszkodzić rowerzystom. Nie było już ponownego ustawienia w sektorach. Także już na starcie trzeba było wyprzedzać tych wszystkich cwaniaczków którzy tak bardzo pchali się z dalszych sektorów do przodu. A na pierwszym przejeździe przez rów wszystko złaziło z rowerów bo nie mogło sobie poradzić! :[
Po drugie trasa. Całkowicie płaska, żadne MTB, nawet na siłę nie da się naciągnąć Wielunia do tej kategorii. Co z tego, że błoto, że lasy, że jakiś tam podjazdy. Toż to był zwyczajny przełaj. Do tego ze 20-30% trasy to piach. Gdybym chciał pojeździć sobie po plaży to znalazłbym ciekawsze trasy w Kołobrzegu.
Po trzecie, ale to już do siebie, sprzęt. Zaczął się buntować jak jeszcze nigdy. Korba podrywała mi łańcuch do góry i co chwilę wchodził między blaty a ramę. Strasznie zniszczyłem sobie w tym miejscu ramę. Wciągnęło mi łańcuch między kasetę a szprychy. Kilka minut męczyłem się z jego wyciągnięciem. Niektórych zawodników wyprzedzałem po 3 razy z powodu tych problemów. Klocki hamulcowe z tyłu założyłem nowiutkie w środę. Po maratonie zostały z nich same blaszki. Pogoda i warunki na trasach w tym roku sprawiły, ze sprzęt bardzo szybko się zużywa.

Co do samej jazdy to, hmm, jechało mi się dosyć dobrze dopóki nie zaczęły się problemy z napędem. Później musiałem pilnować aby nie wciągało mi łańcucha między korbę a ramę. Końcówka zaś to już walka o przetrwanie. Po raz kolejny już dogoniłem kolegę z Landers'ów i jechaliśmy razem. Jakieś 3km przed metą wyprzedzał nas ktoś z Bodydry. Paweł usiadł mu na kole, ja już nie dałem rady. Cały czas miałem ich w zasięgu wzroku, ale nie potrafiłem już dogonić. Na ostatnich 100m jeszcze ktoś mnie wyprzedził. Chciałem wrzucić na blat i znowu zaciągało mi łańcuch:/

Podany dystans jest razem z rundą (mało)honorową.

Rezultat: open - 60, M2 - 20.

BM Wieluń - po wszystkim © ardian

BM Wieluń - Tomek finiszuje © ardian

BM Kraków

Niedziela, 1 sierpnia 2010 · Komentarze(2)
Kategoria 50-100km, Maraton
Szósta już edycja Bikemaratonu. Tym razem Kraków. Startowałem tu pierwszy raz. Trasa bardzo atrakcyjna. Single w tutejszych lasach są rewelacyjne. Jechało mi się świetnie. Na pierwszym międzyczasie byłem 36 open. Niestety pech chciał, że grupka z którą jechałem zgubiła w pewnym momencie trasę i straciliśmy dobrych kilka minut zanim się zorientowaliśmy, że źle jedziemy. Najgorsze było to, że ludzie zabezpieczający trasę na tym feralnym zakręcie nie raczyli ruszyć dupska ani otworzyć jadaczki żeby nas poinformować, że mieliśmy tu skręcić a nie jechać prosto. Niech ich szlag... Podobnych przypadków ze zgubioną trasą było kilka. Po takim zdarzeniu traci się ochotę na dalszą walkę. Mimo to próbowałem swoich sił dalej. Drugi międzyczas i jestem 70. Ostatnie 5km jechałem już na rezerwie. Najbardziej wyczerpujący był wał wzdłuż rzeki i oczywiście finisz na Błoniach. Na tym wale miałem serdecznie dość ścigania się. Na mecie byłem taki padnięty, że nie miałem nawet sił szukać Moniki i usiadłem w cieniu drzewa. Ostatecznie na mecie zjawiłem się 60 open i 30 w M2. Biorąc pod uwagę to, że w poprzednich edycjach jeździłem zwykle równo, tzn. na międzyczasach byłem mniej więcej na tej samej pozycji co na mecie, to na tej pomyłce straciłem ok. 7 minut.

BM Kraków - start © ardian

BM Kraków - start © ardian

BM Polanica Zdrój

Sobota, 5 czerwca 2010 · Komentarze(1)
Kategoria 50-100km, Maraton
Co tu dużo mówić. Porażka. Nogi ociężałe, brak sił, zupełnie nie chciało mi się kręcić. Jedynie w końcówce, po drugim rozjeździe mini/mega jakoś się podciągnąłem. Kilku chłopaków, z którymi przetasowywałem się ostatnie kilkanaście km, zaczęło mi odjeżdżać. Ale w tej masakrycznej końcówce, w tym błocie i ciężkim terenie udało mi się jakimś cudem ich wyprzedzić. Dużo zaryzykowałem bo na jednym ze zjazdów koleina wyżłobiona przez wodę była tak ogromna, że nie sposób byłoby wyjść z niej cało. Szczęście jednak mi dopisało i nie dałem się wyprzedzić już do końca. Wynik niezły, ale gdybym był w pełnej dyspozycji to urwałbym z tego jeszcze kilka minut. Open 61, M2 24

I dwie kobiety mnie wyprzedziły;(

Silesia Cup MTB

Poniedziałek, 31 maja 2010 · Komentarze(3)
Kategoria 50-100km, Maraton
Czwarte wydanie tej imprezy, ale mój pierwszy w niej udział. Zdecydowanie nie doceniłem tych terenów. Trasa naprawdę bardzo fajna i dosyć wymagająca. Dodatkowo spora ilość błota podniosła stopień trudności i baaardzo uatrakcyjniła wyścig. Na odcinkach asfaltowych, których z resztą było bardzo dużo, błoto z opon odrywało się i rozrzucało na kilka metrów. Ciekaw jestem czy ktoś z przechodniów nie dostał jakimś kawałkiem;) Pogoda dopisała idealnie, bynajmniej na dystansie giga, ponieważ startowaliśmy najwcześniej, o 10. Na mega już nie mieli tak fajnie, w połowie zaczęło lać niemiłosiernie. Aż szkoda mi było tych ludzi.

Wynik nie jest jakiś oszałamiający, ale mimo wszystko niezły. 31 open i 14 w M2. Czas przejazdu 2:14:44, zwycięzca, Adrian Rzeszutko, wykręcił czas 1:57:28

BM Zdzieszowice

Sobota, 8 maja 2010 · Komentarze(4)
Kategoria 0-50km, Maraton
Cały tydzień lało. Niemożliwym było aby na weekend się poprawiło. A jednak. już w piątek ise wypogodziło. Błoto oczywiście nie wyschło, ale było znacznie lepiej niż jakby miało padać w trakcie maratonu. Zaopatrzyłem się w nowe opony. Mój wybór padł na niezupełnie błotne opony, ale mimo wszystko bardziej agresywne Geax Barro mountain. Oczywiście i tak się ślizgałem, ale sądzę, że na Crossmark'ach zupełnie nie dałbym rady. A z tego co zauważyłem na trasie to nikt nie jechał bez podobnych problemów. Podjechać dało się wszystko, poza podejściami, na których robiły się korki. Tam siłą rzeczy trzeba było zejść bo nie było sensu męczyć się na rowerze. Cała trasa fajna. Podobała mi się. Byłem tu pierwszy raz. Okolice Zdzieszowic płaskie jak stół, ale "Anka", mimo iż nie tak imponująca wzrostem, jest naprawdę bardzo atrakcyjnym miejscem do uprawiania MTB.

Przed maratonem dłuuuga przerwa bez roweru. Pogoda nie dawała za wygraną i ciągle robiła na złość. Mimo to na trasie szło mi całkiem dobrze. Jedynie ostatnie ok. 5km znacznie osłabłem i jechałem na rezerwie. Tuż przed metą, dosłownie 200m, złapał mnie silny kurcz. Zdaje się, że był to mięsień dwugłowy lewego uda. Nie dało się kręcić na siedząco. Starałem się stać na pedałach i jak najmniej zginać lewą nogę.

Wynik przyzwoity: 47 open i 22 w M2. Jednak ogromna strata czasowa do zwycięzcy, bo aż 26 minut 34 sekundy. A jednak utrzymałem się w pierwszym sektorze w Wieluniu;)

BM Zdzieszowice - nasza reprezentacja w Zdzieszowicach © ardian

BM Zdzieszowice - na finiszu © ardian

BM Zdzieszowice - już po maratonie © ardian

BM 2010 - Wrocław

Niedziela, 25 kwietnia 2010 · Komentarze(6)
Kategoria 50-100km, Maraton
Doczekałem się, pierwszy maraton w tym roku. Cudowna pogoda. Bardzo dobrze, że termin tej imprezy został przesunięty o tydzień.

Przyjechaliśmy na miejsce odpowiednio wcześniej. Zarejestrowaliśmy się, odebraliśmy numery, chipy i gadżety i poszliśmy się przebrać. I co się okazało? Nie zabrałem butów! W tym momencie wszystko legło w gruzach. Wszystko straciło dla mnie sens. Straciłem wszelkiego ducha dobrej zabawy. Byłem bliski załamania. Wymyśliłem, że zapytam na stoiskach czy nie zgodziliby się wypożyczyć butów. Nic z tego. Przypomniało mi się, że przy rowerze Damiana jeszcze tydzień temu były platformy wpięte w zatrzaski. Miałem nadzieję, że miał je ze sobą. Zadzwoniłem, bo był gdzieś na trasie, i okazało się, że ma. Do tego całe szczęście, że w domu zdecydowałem się jechać w trampkach a nie w glanach, dopiero byłoby ciekawie. Czułem się strasznie nie swojo taki "niewpięty" w rower, dziwacznie. Do tego platformy były tylko z jednej strony pedałów więc po co chwilę musiałem szukać ich, obracać pedały tak jak powinny być. Strasznie mnie to irytowało. Dwa razy spadłem z pedałów, nic przyjemnego. Dobrze, że Wrocław jest w miarę płaski. Ustronia w życiu nie przejechałbym w tym obuwiu. Mimo to szło mi całkiem nieźle. Wynik nie najlepszy, dopiero 101 open i 47 w M2, ale za to strata do zwycięzcy 17:22. Rok temu było na odwrót bo 22:17. Myślę, że gdybym miał buty to mógłbym urwać jeszcze ze 3-4 minuty. No dobra, w Zdzieszowicach będzie lepiej;D

BM 2010 Wrocław - przed startem © ardian

BM 2010 Wrocław - do mety... © ardian

Bikemaraton - Polanica Zdrój - finał

Sobota, 3 października 2009 · Komentarze(0)
Kategoria 50-100km, Maraton
Ostatni, finałowy maraton z cyklu Eska Fujifilm Bike Maraton. Pogoda nie rozpieszczała, ale mimo wszystko pośród tych ostatnio niepewnych i mokrych dni, sobota była słoneczna, ale chłodna. Ubrałem do spodenek nogawki 3/4 a na górę potówkę i dwie koszulki rowerowe oraz rękawki. To był idealny strój jak dla mnie na tą pogodę.

Tuż przed samym startem nie obeszło się bez małego stresu. Wyjechaliśmy z naszej kwatery i na 15 minut przed startem, kiedy miałem wchodzić do sektora, okazało się, że zapomniałem torebki podsiodłowej z dętką i łyżkami. No i szybko jeszcze wracałem się. Zdążyłem na 5 minut przed startem. Stałem na samym końcu 3 sektora. I jeszcze przypomniałem sobie, że miałem zatankować bidon. Zostało mi niecałe półtora bidonu. Ale tym już tak bardzo się nie przejąłem bo wiedziałem, że na bufetach mogę chwycić kubek Iso i dodatkowo się napić.

Cały czas starałem się jechać maksymalnie ile mogłem. Trzymałem się pociągu praktycznie cały czas. Nie powiem, ciężko było i nieźle się zajechałem. Ostatnie 7-8km jechałem praktycznie na rezerwie, ale ciągnąłem jak tylko mogłem. Najlepiej jednak szło mi na technicznych zjazdach, gdzie czasami aż sam się dziwiłem, że nie wyleciałem gdzieś przez kierownicę. Czułem, że "lecę" nad przeszkodami;) Ostatni zjazd. Nie znałem trasy. Tylko jacyś kibice krzyczą, żebym hamował. No to hamuję, wskakuję na chodnik przed stadionem i ostro dalej. Zakręt, wpadam na asfalt. Za moment wjazd już na bieżnię. Szybko orientuję się, że muszę okrążyć jeszcze stadion. Przede mną ktoś jedzie, próbuję gonić. Patrzę, za mną ktoś goni. Kwas zalega już w nogach, boli, ale nie odpuszczam. Nie dogoniłem tego przede mną, ale nie dałem się też temu za mną.

Ogólnie start jakoś mnie nie usatysfakcjonował. Nie jestem zadowolony z wyniku i z tego osłabnięcia na ostatnich kilometrach. Wygrał oczywiście Piotr Brzózka z czasem 2:11:01. Ja straciłem do niego ponad 31 minut, 2:42:33, 57 open, 31 w M2.

Ostatecznie w generalce zająłem 27. miejsce, w kategorii M2 na dystansie mega. Czy to dobry wynik? Myślę, że stać mnie na lepszy...