Wpisy archiwalne w kategorii

50-100km

Dystans całkowity:5314.68 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:215:26
Średnia prędkość:24.67 km/h
Maksymalna prędkość:75.00 km/h
Suma podjazdów:47142 m
Maks. tętno maksymalne:192 (99 %)
Maks. tętno średnie:176 (91 %)
Suma kalorii:62308 kcal
Liczba aktywności:86
Średnio na aktywność:61.80 km i 2h 30m
Więcej statystyk

Kobiór - Geocaching

Sobota, 14 maja 2011 · Komentarze(3)
Cel był dość ambitny - 3 kesze w okolicach Kobióru. Wynik już nie napawa optymizmem. Nie znalazłem ani jednego. Ale w sumie i tak realny był tylko jeden. Pozostałe dwa okazało się, że gdzieś zaginęły. Przynajmniej zwiedziłem nowe miejsca;) Oto one:

Kobiór - obelisk na terenie byłej bazy rakietowej © ardian


Jednostka podlegała 1 Śląskiej Brygadzie Rakietowej OP w Bytomiu. Rozformowana w 1989r. Baza została opuszczona w 2001 r. Nie zwiedzałem wnętrza budynku. Na jednej ze ścian widnieje napis i strzałka kierujące do schronu. Jeszcze muszę tam wrócić spenetrować te zakamarki;)
Kobiór - była baza rakietowa © ardian

Kobiór - była baza rakietowa © ardian

Kobiór - budynek byłej bazy rakietowej © ardian


Tutaj znajdował się magazyn rakiet. Rakiety przewoziła suwnica o czym świadczą szyny pod sufitem i napis na jednej ze ścian "Miejsce postoju suwnicy". Dzisiaj oprócz tego są inne graffiti, owoce wesołej twórczości zapewne okolicznej młodzieży;)
Kobiór - magazyn rakiet © ardian

Kobiór - śluza © ardian


Szukałem skarbów, ale nie znalazłem...

Poniedziałek, 9 maja 2011 · Komentarze(0)
Chciałem poszukać dwóch skrytek. Niestety porażka. Ani jednej nie odnalazłem. Miejsce ukrycia pierwszej znalazłem, ale samą skrzynkę ktoś sobie przywłaszczył. Do drugiej nie dojechałem bo już było zbyt późno.

BM Karpacz - finał

Niedziela, 3 października 2010 · Komentarze(3)
Kategoria 50-100km, Maraton
Finałowy Karpacz dzień po szybkim Świeradowie z tygodniową przerwą w treningach nie wróżył powodzenia. I tak też właśnie było. Początkowe podjazdy szły bardzo dobrze, wręcz zadziwiająco dobrze. Później jakoś się kulałem z górki i pod górkę. Ale pod rozjeździe mega/giga "przyszła kryska na Matyska". Podjazd zdawał się nie mieć końca a siły skończyły się dawno temu. To była droga przez mękę, moja prywatna Golgota. Byłem potwornie zmęczony tym podjazdem. Jednak ostatnie terenowe zjazdy poleciałem najszybciej jak mogłem katując rower i siebie niezłymi wstrząsami. Na sam koniec zafundowano nam jeszcze ostre podjazdy asfaltowe, tak na dobicie. Wtedy zaczęły łapać mnie kurcze. Takich jeszcze w życiu nie miałem. W prawej nodze kurcz zajął całe udo, od kolana w górę, i z przodu i z tyłu. W lewej udo tylko z tyłu. Do tego ostry podjazd bez chwili na odpoczynek. Na szczęście czekał mnie już tylko wjazd na stadion i meta.

Strata do zwycięzcy porażająca, ale miejsce niezłe, open 60, w M2 17.

BM Karpacz 2010 - początek końca © ardian


BM Karpacz 2010 - to była moja droga przez mękę © ardian


W maratonie wystartowała także Maja Włoszczowska. Oczywiście wygrała wśród kobiet zajmując równocześnie 5 miejsce open. Pojawiła się na dekoracjach. Momentalnie ludzie ją oblegli i prosili o autografy oraz wspólne zdjęcia. Razem z Tomkiem także skorzystaliśmy z tej niepowtarzalnej okazji:
BM Karpacz 2010 - Tomek, Maja i ja ;D © ardian


A wieczorem koncert, dekoracja klasyfikacji generalnych, sztuczne ognie...
BM Karpacz 2010 - finał © ardian


I dla mnie ogromna niespodzianka. Przed sezonem za cel obrałem sobie pierwszą 20-kę w swojej kategorii wiekowej. A tu jakimś cudem sezon zakończyłem na miejscu 10-tym!
BM Karpacz 2010 - X miejsce w generalce mega kat. M2 ;D © ardian

Ustroń - Równica i trasa BM

Niedziela, 12 września 2010 · Komentarze(3)
Kategoria 50-100km
Wybrałem się sam na objazd trasy tegorocznego BM w Ustroniu. Auto zaparkowałem w stałym miejscu i w drogę. Już prawie kończyłem podjazd na Przełęcz Beskidek kiedy zadzwonił telefon. A jednak Tomek zdecydował się też na objazd trasy. Wyjeżdżał dopiero z Wodzisławia, ale postanowiłem, że poczekam na niego. Wróciłem na drogę prowadzącą na Równicę i pojechałem jeszcze w górę. Zawróciłem przy schronisku i zjechałem w dół. W międzyczasie Tomek zdążył już przyjechać. Musieliśmy jednak poczekać jeszcze na jego kolegę - Sebastiana. Jechaliśmy spokojnie, w końcu to jeszcze nie maraton. Trasa niestety miejscami nie prowadzi szlakiem i nietrudno było się zgubić, zwłaszcza za Jawierznym, gdzie trasa odbija z żółtego szlaku w lewo i drogami zrywki drzewa prowadzi do Chaty Grabowa. Mimo wszystko trafiliśmy na czerwony szlak a później na czarny i byliśmy z powrotem na właściwej trasie. Kolejnym problemem okazał się zjazd do Brennej-Leśnica. Minęliśmy Horzelicę, bynajmniej tak nam się wydawało, i kilkaset metrów dalej, na bardzo szybkim zjeździe był ostry nawrót w lewo. Prawdopodobnie jest to stary żółty szlak. Ścieżka prowadzi przez prywatne podwórko. Mimo ujadającego psa szybko przeprawiliśmy się przez jedną i drugą furtkę i kontynuowaliśmy jazdę. Tutaj było już bardzo ciężko ze względu na jeżyny i inne chaszcze porastające już mało wyraźną ścieżkę. Do tego przeprawa przez pastwisko ogrodzone tzw. pastuchem. Próbując przełożyć rower za drut przypadkiem dotknąłem go oponą i tak mnie rąbnęło, że omal nie rzuciłem rowerem o glebę. Opony przecież były mokre. Przeczołgałem się pod drutem i Tomek podawał mi rowery. Po drugiej stronie pastwiska pod pastuchem dodatkowo było kilka drutów kolczastych. Tutaj już było za wysoko aby przenosić rowery nad drutami więc trzeba było przeciągnąć je pod spodem. Najpierw ja a później rowery. Tomek przypadkiem dotyka pastucha kaskiem i odskakuje jak poparzony. Nie wiem jakie napięcie może być w takim pastuchu, ale krowom nie zazdroszczę. W końcu dotarliśmy do drogi, którą mogliśmy zjechać. Teraz podjazd. Długi i cholernie wyczerpujący. Niby łatwy, szeroki szuter, niezbyt stromy bo jakieś 5-9% chyba miał, ale taki monotonny. Jedziesz i jedziesz i końca nie widać. A na koniec, tuż przed Przełęczą Beskidek wjeżdża się w teren i nachylenie sięga, bagatela, 29%. Niestety, dosłownie ostatnie 20m nie dałem rady podjechać. W tym miejscu giga odbija w lewo i robi drugą pętlę a mega w prawo na Równicę i do mety. Czeka nas jeszcze niezły podjazd po kamieniach. Podobnie jak w zeszłym roku podczas maratonu w jednym miejscu kamienie mnie pokonały i kilkanaście metrów podprowadzałem rower. Zbliżając się do szczytu Równicy zaczynała się mgła. Został już ostatni zjazd i do domu. Jednak to jest ten najtrudniejszy zjazd. Droga jest strasznie zryta. Miejscami wykopane rowy w poprzek, przygotowane do budowy spływów wody. Ten zjazd będzie zabójczy. On zadecyduje czy dojedziesz do mety czy nie. A na końcu tego zjazdu błoto takie, że całą trasę będziesz czyściutki a tutaj upaćkasz się tak jak w Jeleniej czy Wieluniu:/

Objazd trasy BM Ustroń - Tomek na jednym ze zjazdów © ardian

Objazd trasy BM Ustroń - tuż przed szczytem Równicy © ardian


Podjazd na równicę:


Trasa dystansu mega: