Bikemaraton - Boguszów Gorce

Sobota, 9 maja 2009 · Komentarze(0)
Kategoria 50-100km, Maraton
Jechaliśmy z rana, o świcie. 4,5 godziny snu a mimo to wstałem bez problemu. Jakieś 4 godziny jazdy autem i znaleźliśmy się w Boguszowie. Małe miasteczko przeżyło prawdziwe oblężenie. Setki samochodów i rowerzystów nagle wylało się na drogi. Rynek, wszystkie uliczki i możliwe parkingi zastawione do oporu. Na parkingu przebieranie, składanie sprzętu, pakowanie żeli, batoników i czegokolwiek jeszcze do kieszonek w koszulkach i jazda na start, pod tą górkę. Taka rozgrzewka jeszcze. Tomek jeszcze pokazał nam jaka to mała niespodzianka kryje się tuż przed metą. Objechaliśmy całe boisko szlakiem którym wiedzie już końcówka maratonu. Ścieżka całkiem przyjemna, płaska, szeroka. A na koniec... Nagły skręt w lewo i ostro pod górkę. Wprawdzie kilkanaście metrów ale jak nie wjechało się z odpowiednią prędkością i nie przygotowało się do redukcji biegu to można było nie podjechać tego.

Przed startem ustawianie w sektorach. Z Przemkiem staliśmy w drugim, jako najlepsi z naszej grupy;) Sporo czasu jeszcze było. Słońce mocno już przygrzewało, więc nie bacząc na to, że cofniemy się o metr stanęliśmy w cieniu. Są tacy którzy dla tego metra bliżej czołówki zadeptali by innych:/ Godzina 11 i ruszyła horda! Najpierw oczywiście największe wycinaki z pierwszego sektora. 3 minuty później my:D Ten nowy podział na sektory jest super. W końcu startuje się z ludźmi o podobnych możliwościach i nie trzeba przepychać się przez tłumy tych słabszych, którzy "od świtu" siedzieli w sektorach i trzymali sobie miejsce. Także spokojnie można od początku jechać swoje. I już pierwsza kraksa. Jakieś napaleńce, tak im się śpieszyło, że już jakieś 150m za startem, na pierwszym ostrym zakręcie, na bruku leżeli. I po co te nerwy! Niektórzy naprawdę przesadzają z tą rywalizacją. Za wszelką cenę do przodu, nie bacząc na innych, tylko oni się liczą. Całe szczęście to jest niewielki odsetek takich ludzi. Trasa bardzo przypadła mi do gustu. Górzysta, ale poprowadzona bez przesady. Wszystkie podjazdy do podjechania, prócz jednego miejsca gdzie już nie katowałem się bo nawet nie było sensu. Na nogach podszedłem z takim samym efektem jakbym podjeżdżał, a może nawet mniej energii na to straciłem. Tylko dwa podjazdy pokonałem na najmniejszej tarczy z przodu. Wszystko inne na średniej, także jechało się szybko. Nie wiem czy miałem taki dobry dzień czy naprawdę jestem w takiej formie, a może żele Nutrend dają taką moc, ale nie miałem praktycznie ani chwili słabości. Nie było potrzeby zatrzymywania się nawet na łyka wody czy izotonika na bufetach. Cały maraton jechałem z kimś. Zawsze miałem co najmniej kontakt wzrokowy z jakąś grupką z przodu i co jakiś czas kogoś dochodziłem. Na jednym ze zjazdów pośród pól trochę przesadziłem. Wyprzedziłem jednego gościa i dochodziłem drugiego, dosyć szybko. Czułem, że mogę go wyprzedzić, ale pojawił się zakręt w lewo. Chciałem wziąć go po zewnętrznej, ale że był to szuter, trochę bałem się bardziej przechylić żeby nie upaść i nie wyrobiłem. Wjechałem w pole.Ostre hamowanie, całe szczęście obyło się bez upadku, jazda dalej. Obaj mi odjechali i musiałem znowu ich gonić. Tym razem nie dałem się ponieść emocjom. Być może nabywam już tego doświadczenia i mówię sobie, że nie ma sensu na umór kogoś gonić, trzymać się kogoś. Trzeba jechać swoje, nawet jak ktoś wyprzedza Cię, nie martwić się. Później mogę ja jego wyprzedzić. Może on teraz flaki sobie wypruwa żeby wspiąć się jedną pozycję wyżej a ja zachowuję spokój i nie szarpię się, zachowuję siły na resztę trasy. I w ten sposób udało się dojechać w bardzo dobrym czasie do mety. Ostatnie kilka km cały czas miałem przed sobą kogoś w jaskrawej, żółtej koszulce. Jechał tempem podobnym do mojego ale powolutku zbliżałem się do niego. Na tym ostatnim odcinku, dookoła stadionu, już prawie siedziałem mu na kole ale i tak brakowało mocy żeby go wyprzedzić. Po drodze jeszcze dwóch jakichś wycinaków nas wyprzedziło. Zbliżamy się do tego ostatniego podjazdu. Wjeżdżam ze sporą prędkością, szybko redukuję i ostro kręcę dalej i w tym momencie udaje mi się go wyprzedzić, i do tego jeszcze jednego z tych wycinaków! Jednak źle zabrał się do tego odcinka i nie podjechał tego, a ja wykorzystałem to;P

Fantastyczny maraton. A co najlepsze, wynik. Nie spodziewałem się, że mogę wejść do pierwszej 40-tki w kategorii! Byłem mocno zdumiony z tego wyniku. Z czasem 2:31:41 uplasowałem się na 36 miejscu w M2 i 66 open! Czy to może mi dać już sektor z tymi wycinakami...

Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa czaso

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]