Gminny wyścig przełajowy Krzyżowice

Sobota, 10 października 2009 · Komentarze(1)
Deszcz, zimno, błoto, trawiaste, polne drogi tonące w wodzie. Po tym wszystkim przebieranie się na powietrzu. Cały sezon był dosyć suchy. Niewiele błota było na maratonach. Tutaj natura nadrobiła swoje zaległości. Zaczęło padać w nocy. Czasem mocniej, czasem nieco mniej intensywnie, ale bez przerwy. Miałem jechać rowerem, w końcu to niedaleko, ale w tym deszczu jednak zdecydowałem się na auto. Pojechaliśmy z Tomkiem. Na miejscu był już Adam i Marek. Oni przyjechali na rowerach, Adam z Baranowic, Marek z Jastrzębia. Poznałem też dwóch, bliskich z generalki bikemaratonu, moich rywali: Pawła i Olka. Świetni goście;) Mimo nieprzyjemnej pogody humory wszystkim bardzo dopisywały. Ja startowałem z elitą, w sumie 8 zawodników, reszta w masters A, 18 zawodników. Start dosyć mocny. Wszyscy poszli do przodu jakby wystrzeleni z procy. Ja zostałem z tyłu, ale trzymałem się koła. Na pierwszym podjeździe oni dalej kręcili mocno a ja zacząłem nieco odstawać. I wtedy zaczęły mnie dopadać myśli typu: co ja tu robię, pada, zimno, wszyscy mnie objeżdżają... Cały sezon nie miałem takich myśli jak tutaj. Ale jakoś kręciłem dalej. Widziałem, że jeszcze jeden nie wytrzymywał i został trochę za nimi. Goniłem go. Po chwili już nie byłem ostatni;) Cała opracowana na wcześniejszych jazdach koncepcja, jak jechać, którą stroną, na jakim przełożeniu, wzięła w łeb już na pierwszych metrach trawiastej drogi polnej. Nie dało się jechać. Grząsko, błoto w koleinach, koło objeżdżało a na wyższej trawie między koleinami czułem jakbym stał w miejscu. Na płaskim i na zjazdach rower nie chciał przyspieszać. Na dwóch pierwszych okrążeniach na nowo musiałem wyczuć trasę. Na 3 albo 4 okrążeniu dogoniłem kolejnego rywala, który nie utrzymał tempa czołówki. Dosyć łatwo go wyprzedziłem, nieźle się wymęczył. Na 5 okrążeniu dogonił mnie Marek z masters A, który startował minutę po nas. Przez moment na podjeździe utrzymałem się na jego kole, troszkę lżej mi się jechało, ale na płaskim stanął na pedały i nie dałem rady. Zarz po tym wyprzedził mnie Paweł, który gonił Marka. Powolutku zwiększali przewagę nade mną, ale miałem ich na widoku. Marek prowadził. pod koniec 5 okrążenia musiałem zdjąć okulary bo już nic nie widziałem. Na ostatnim okrążeniu Marek i Paweł mieli już sporą przewagę nade mną i nie widziałem ich finiszu. Niestety Paweł był 2, Marek 3 w masters A. Ja w swojej kategorii przyjechałem 6. Porażka na całej linii, ale przynajmniej nie byłem ostatni. Za to humory po wyścigu wszyscy mieliśmy rewelacyjne, a rowery umyła nam straż pożarna;D

Komentarze (1)

Gratuluję hartu ducha i jazdy do końca.

Masters2907 10:56 piątek, 16 października 2009
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa oryna

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]