BM 2010 - Wrocław
Przyjechaliśmy na miejsce odpowiednio wcześniej. Zarejestrowaliśmy się, odebraliśmy numery, chipy i gadżety i poszliśmy się przebrać. I co się okazało? Nie zabrałem butów! W tym momencie wszystko legło w gruzach. Wszystko straciło dla mnie sens. Straciłem wszelkiego ducha dobrej zabawy. Byłem bliski załamania. Wymyśliłem, że zapytam na stoiskach czy nie zgodziliby się wypożyczyć butów. Nic z tego. Przypomniało mi się, że przy rowerze Damiana jeszcze tydzień temu były platformy wpięte w zatrzaski. Miałem nadzieję, że miał je ze sobą. Zadzwoniłem, bo był gdzieś na trasie, i okazało się, że ma. Do tego całe szczęście, że w domu zdecydowałem się jechać w trampkach a nie w glanach, dopiero byłoby ciekawie. Czułem się strasznie nie swojo taki "niewpięty" w rower, dziwacznie. Do tego platformy były tylko z jednej strony pedałów więc po co chwilę musiałem szukać ich, obracać pedały tak jak powinny być. Strasznie mnie to irytowało. Dwa razy spadłem z pedałów, nic przyjemnego. Dobrze, że Wrocław jest w miarę płaski. Ustronia w życiu nie przejechałbym w tym obuwiu. Mimo to szło mi całkiem nieźle. Wynik nie najlepszy, dopiero 101 open i 47 w M2, ale za to strata do zwycięzcy 17:22. Rok temu było na odwrót bo 22:17. Myślę, że gdybym miał buty to mógłbym urwać jeszcze ze 3-4 minuty. No dobra, w Zdzieszowicach będzie lepiej;D

BM 2010 Wrocław - przed startem© ardian

BM 2010 Wrocław - do mety...© ardian