Ustroń - Równica i trasa BM

Niedziela, 12 września 2010 · Komentarze(3)
Kategoria 50-100km
Wybrałem się sam na objazd trasy tegorocznego BM w Ustroniu. Auto zaparkowałem w stałym miejscu i w drogę. Już prawie kończyłem podjazd na Przełęcz Beskidek kiedy zadzwonił telefon. A jednak Tomek zdecydował się też na objazd trasy. Wyjeżdżał dopiero z Wodzisławia, ale postanowiłem, że poczekam na niego. Wróciłem na drogę prowadzącą na Równicę i pojechałem jeszcze w górę. Zawróciłem przy schronisku i zjechałem w dół. W międzyczasie Tomek zdążył już przyjechać. Musieliśmy jednak poczekać jeszcze na jego kolegę - Sebastiana. Jechaliśmy spokojnie, w końcu to jeszcze nie maraton. Trasa niestety miejscami nie prowadzi szlakiem i nietrudno było się zgubić, zwłaszcza za Jawierznym, gdzie trasa odbija z żółtego szlaku w lewo i drogami zrywki drzewa prowadzi do Chaty Grabowa. Mimo wszystko trafiliśmy na czerwony szlak a później na czarny i byliśmy z powrotem na właściwej trasie. Kolejnym problemem okazał się zjazd do Brennej-Leśnica. Minęliśmy Horzelicę, bynajmniej tak nam się wydawało, i kilkaset metrów dalej, na bardzo szybkim zjeździe był ostry nawrót w lewo. Prawdopodobnie jest to stary żółty szlak. Ścieżka prowadzi przez prywatne podwórko. Mimo ujadającego psa szybko przeprawiliśmy się przez jedną i drugą furtkę i kontynuowaliśmy jazdę. Tutaj było już bardzo ciężko ze względu na jeżyny i inne chaszcze porastające już mało wyraźną ścieżkę. Do tego przeprawa przez pastwisko ogrodzone tzw. pastuchem. Próbując przełożyć rower za drut przypadkiem dotknąłem go oponą i tak mnie rąbnęło, że omal nie rzuciłem rowerem o glebę. Opony przecież były mokre. Przeczołgałem się pod drutem i Tomek podawał mi rowery. Po drugiej stronie pastwiska pod pastuchem dodatkowo było kilka drutów kolczastych. Tutaj już było za wysoko aby przenosić rowery nad drutami więc trzeba było przeciągnąć je pod spodem. Najpierw ja a później rowery. Tomek przypadkiem dotyka pastucha kaskiem i odskakuje jak poparzony. Nie wiem jakie napięcie może być w takim pastuchu, ale krowom nie zazdroszczę. W końcu dotarliśmy do drogi, którą mogliśmy zjechać. Teraz podjazd. Długi i cholernie wyczerpujący. Niby łatwy, szeroki szuter, niezbyt stromy bo jakieś 5-9% chyba miał, ale taki monotonny. Jedziesz i jedziesz i końca nie widać. A na koniec, tuż przed Przełęczą Beskidek wjeżdża się w teren i nachylenie sięga, bagatela, 29%. Niestety, dosłownie ostatnie 20m nie dałem rady podjechać. W tym miejscu giga odbija w lewo i robi drugą pętlę a mega w prawo na Równicę i do mety. Czeka nas jeszcze niezły podjazd po kamieniach. Podobnie jak w zeszłym roku podczas maratonu w jednym miejscu kamienie mnie pokonały i kilkanaście metrów podprowadzałem rower. Zbliżając się do szczytu Równicy zaczynała się mgła. Został już ostatni zjazd i do domu. Jednak to jest ten najtrudniejszy zjazd. Droga jest strasznie zryta. Miejscami wykopane rowy w poprzek, przygotowane do budowy spływów wody. Ten zjazd będzie zabójczy. On zadecyduje czy dojedziesz do mety czy nie. A na końcu tego zjazdu błoto takie, że całą trasę będziesz czyściutki a tutaj upaćkasz się tak jak w Jeleniej czy Wieluniu:/

Objazd trasy BM Ustroń - Tomek na jednym ze zjazdów © ardian

Objazd trasy BM Ustroń - tuż przed szczytem Równicy © ardian


Podjazd na równicę:


Trasa dystansu mega:

Komentarze (3)

Maks - dzięki;)
k4r3l, dlaczego nie podoba Ci się Równica? Chodzi Ci o sam zjazd?

AdRiano 09:21 środa, 15 września 2010

tam jest wszystko fajne oprócz samej Równicy :) klimatyczny ten lasek! pozdr!

k4r3l 06:52 środa, 15 września 2010

Super fotki ;)

Maks 06:19 środa, 15 września 2010
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa kuibe

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]