Czwarte wydanie tej imprezy, ale mój pierwszy w niej udział. Zdecydowanie nie doceniłem tych terenów. Trasa naprawdę bardzo fajna i dosyć wymagająca. Dodatkowo spora ilość błota podniosła stopień trudności i baaardzo uatrakcyjniła wyścig. Na odcinkach asfaltowych, których z resztą było bardzo dużo, błoto z opon odrywało się i rozrzucało na kilka metrów. Ciekaw jestem czy ktoś z przechodniów nie dostał jakimś kawałkiem;) Pogoda dopisała idealnie, bynajmniej na dystansie giga, ponieważ startowaliśmy najwcześniej, o 10. Na mega już nie mieli tak fajnie, w połowie zaczęło lać niemiłosiernie. Aż szkoda mi było tych ludzi.
Wynik nie jest jakiś oszałamiający, ale mimo wszystko niezły. 31 open i 14 w M2. Czas przejazdu 2:14:44, zwycięzca, Adrian Rzeszutko, wykręcił czas 1:57:28
Już bardzo długo nie byłem w Ustroniu. Po nocce wstałem całkiem szybko, jak na moje spanie, pogoda idealna, więc była niepowtarzalna okazja na ten wyjazd. W pierwszym momencie myślałem, że bluza z windstoppera z długim rękawem to był bardzo nietrafiony pomysł. Było mi za gorąco. Na szczęście mogłem odpiąć sobie rękawy. Znacznie się poprawiło. Jednak w drodze powrotnej te rękawy okazały się zbawienne. Po małym odpoczynku w Ustroniu trochę się chyba wychłodziłem bo musiałem sobie je przypiąć. Ostatnie 10km w deszczu, a było tak pięknie... 1,5h odpoczynku w domu i do pracy;)
Trasa: Cicha – Bzie – Pniówek – Pawłowice – Zbytków – Strumień – Zabłocie – Ochaby – Ustroń – powrót tą samą drogą
Łańcuchy nowe, od Shimano więc bez spinek. Początkowo skute sworzniem dołączonym do nich. Ale później już będzie spinka. 10zł za sztukę, zdzierstwo.
Dawno już kierowcy nie sprawiali problemów. W końcu jakiś smarkacz w "czinkusiu" musiał przerwać ten spokój i omal nie wjechał mi na tylne koło próbując mnie wyprzedzić. Nie wiem, może próbował popisać się przed kolegami, którzy z nim jechali, jaki to on jest super...
Wieluń odwołany, Polanica za 2 tygodnie, forma drastycznie spadła. Trzeba na nowo ją budować. Czas start...
Na moment pogoda odpuściła z deszczami, drogi nawet zdążyły przyschnąć. Zabrałem tylko jeden bidon i ani grosza. W drodze powrotnej musiałem mocno ograniczyć picie żeby starczyło jeszcze na końcówkę. Nie sądziłem, że będę jeździł 3h.
Trasa: Cicha – Rolnicza – Budowlana - Libowiec – Grzybowa – Pielgrzymowice – Zebrzydowice – Kończyce Małe – Kończyce Wielkie – Kaczyce – Karvina – powrót tą samą drogą
Deszcz zrobił sobie małą przerwę. A że wcześniej zakupiłem nowe błotniki, musiałem je szybko zamontować i wypróbować zanim przyjdzie mi walczyć w gorszych warunkach.Błotniki plastikowe, bardziej do mieszczucha, bo tylny jest na pół koła. Wyglądem przypominają te z Wigry 3;) Problem był z zamontowaniem ich bo nie mam w ramie ani w bomberze specjalnych miejsc gdzie mógłbym je przykręcić. W ruch poszły plastikowe opaski zaciskowe, tzw. trytytki. No i wszystko pięknie się trzymało. Najgorzej było z przednim błotnikiem. Między podkowę amortyzatora a oponą jest niewiele miejsca także błotnik jest w tym miejscy naprawdę blisko opony. W czasie jazdy nic nie ocierało. Niestety pierwszy wjazd w większe wertepy i urwałem opaski na przednim błotniku. Spakowałem go do plecaka i jechałem dalej. Tylny przetrwał całą wycieczkę.
Trasa: Cicha – Rolnicza – Budowlana - Libowiec – Grzybowa – Pielgrzymowice – Zebrzydowice – Kończyce Małe – Pruchna - powrót tą samą drogą
Cały tydzień lało. Niemożliwym było aby na weekend się poprawiło. A jednak. już w piątek ise wypogodziło. Błoto oczywiście nie wyschło, ale było znacznie lepiej niż jakby miało padać w trakcie maratonu. Zaopatrzyłem się w nowe opony. Mój wybór padł na niezupełnie błotne opony, ale mimo wszystko bardziej agresywne Geax Barro mountain. Oczywiście i tak się ślizgałem, ale sądzę, że na Crossmark'ach zupełnie nie dałbym rady. A z tego co zauważyłem na trasie to nikt nie jechał bez podobnych problemów. Podjechać dało się wszystko, poza podejściami, na których robiły się korki. Tam siłą rzeczy trzeba było zejść bo nie było sensu męczyć się na rowerze. Cała trasa fajna. Podobała mi się. Byłem tu pierwszy raz. Okolice Zdzieszowic płaskie jak stół, ale "Anka", mimo iż nie tak imponująca wzrostem, jest naprawdę bardzo atrakcyjnym miejscem do uprawiania MTB.
Przed maratonem dłuuuga przerwa bez roweru. Pogoda nie dawała za wygraną i ciągle robiła na złość. Mimo to na trasie szło mi całkiem dobrze. Jedynie ostatnie ok. 5km znacznie osłabłem i jechałem na rezerwie. Tuż przed metą, dosłownie 200m, złapał mnie silny kurcz. Zdaje się, że był to mięsień dwugłowy lewego uda. Nie dało się kręcić na siedząco. Starałem się stać na pedałach i jak najmniej zginać lewą nogę.
Wynik przyzwoity: 47 open i 22 w M2. Jednak ogromna strata czasowa do zwycięzcy, bo aż 26 minut 34 sekundy. A jednak utrzymałem się w pierwszym sektorze w Wieluniu;)