Zadzwonił Tomek, żeby ugadać się na niedzielę, BM w Krakowie. Akurat wybierałem się na rower. On mówi, że też idzie. No to pojechałem do Wodzisławia żeby pojeździć razem. Po kilku minutach na umówione miejsce dojechał Tomek. Ruszyliśmy. Na początku pogaduszki, jechaliśmy spokojnie. Ale za Zebrzydowicami Tomek zaczął przyspieszać. Często mi odjeżdżał, nie potrafiłem utrzymać jego tempa na podjazdach. Dał mi wycisk. W Pawłowicach rozjechaliśmy się, ja do domu on jeszcze miał mało i pojechał do Żor. 1,5h odpoczynku w domu i na noc do pracy:/
Takich singli jest tam zdecydowanie więcej, także przed szczytem. Jednak za górą w pewnym momencie zaczynają się spore problemy z korzeniami. Tworzą stopnie, na które trzeba wręcz wskakiwać.
Szlak przecina spora ilość strumyków. Na jednym z nich ujechało mi tylne koło i wyłożyłem się. Jakimś dziwnym trafem siodełko wyskoczyło mi z prętów. Za nic nie mogłem wsadzić go na swoje miejsce. Na podjazdach co chwilę zsuwało mi się, ciągle je poprawiałem. Do tego zaczęły się te potworne korzenie. Na początku planowałem z Przełęczy Przegibek przejechać się czarnym szlakiem przez Bendoszkę Wielką i Praszywkę Wielką, a dopiero później zjechać do Rycerki. Niestety, z takim siodłem jazda wcale nie sprawiała mi przyjemności. Te dwie ostatnie górki zdobędę przy następnej okazji. To kolejny powód, dla którego muszę tu wrócić.
Trasa: Rycerka Górna – Rycerka Dolna – Sól – niebieski – czerwony - Wielka Racza – czerwony – przeł. Przegibek – czarny – schr. na Przegibku – zielony – Rycerka Górna
W końcu nadarzyła się okazja zajechać do Gregorio po zapomniane pokrętło od tłumienia powrotu. Po pracy szybko zmieniłem oponki na kabanosy i w drogę. Do Ustronia wykręciłem średnią 34km/h. Powrót już nie był tak szybki, ale jednak: