Przyszedł czas na sprawdzenie stanu mojej ulubionej ścieżki na Strumień. Jeszcze trochę błota i kałuży, ale jest całkiem nieźle. Rekreacyjnym tempem się przejechałem, ale w lesie chciało się poszaleć. Ten singiel aż prowokuje do tego.
Trasa: Cicha - Sportowa - Spółdzielcza - Gospodarska - las - Pawłowice - las - Strumień - dookoła centrum - powrót
Jak widać spodobała mi się trasa na Balaton;) Tym razem bardziej się zmobilizowałem i wstałem wcześniej aby zrobić nieco większą pętlę. Po wyjściu z domu szok termiczny. Chłodno, na początku 8st.C. Na sam koniec jazdy temperatura podskoczyła do 12st. Mimo to jechało się świetnie. Nie odnotowałem większych problemów z kierowcami, poza tym, że kilka razy wyprzedzali mnie dosyć blisko, wiatr nie przeszkadzał zbytnio. Gdyby czas pozwalał to zrobiłbym dwie duże pętle przez Wodzisław, ale niestety, praca wzywa.
Wczoraj powiedziałem sobie, że teraz 3 dni bez roweru póki do końca nie przejdzie kaszel i katar. Nie udało się. Zwabiony pogodą nie umiałem sobie odmówić. Trzeba korzystać póki pogoda dopisuje bo pewnie tradycyjnie popsuje się na weekend.
Trasa: Długa - Szybowa - Połomska - Połomia - Marklowice - Cicha - Połomska - Wilchwy - Bracka - Balaton - powrót tą samą drogą.
... ale ten w Wodzisławiu, nie na Węgrzech;) Do Wodzisławia wiało w twarz i nieprzyjemnie z boku. W drodze powrotnej już lepiej bo częściej w plecy i czasami z boku. Powinienem odpuścić sobie jeszcze jazdę na dworze bo kaszel mocno dusi a do tego z nosa leci i leci...
Ale pierwszy tysiąc pękł;D
Trasa: Długa - Szybowa - Połomska - Połomia - Marklowice - Cicha - Połomska - Wilchwy - Bracka - Balaton - powrót tą samą drogą.
Szybki wypad przed nocną zmianą. Mocno ograniczony czas powodował pewien dyskomfort psychiczny. Zamiast jechać spokojnie cały czas zaglądałem na godzinę i spieszyłem się, żeby wrócić na czas. Przy okazji wypróbowałem latarkę, którą przytwierdziłem do starego mocowania z lampki rowerowej. Latarka oparta o jedną diodę LED 1W. Świeci całkiem przyzwoicie. Do tego cena - 51zł. Za tą cenę nigdzie nie kupicie tak mocno świecącej lampki rowerowej. Obudowa solidna, aluminiowa, skręcana z czterech członów, uszczelniana. Niestety podczas jazdy mrugała a nawet przygasała, ale to chyba da się wyeliminować. Podkleiłem pod blaszkę kawałek gumki, aby nie odginała się i był pewniejszy styk z koszyczkiem na baterie, i gra. Póki co trzęsąc nią w ręce i stukając po niej światło nie mrugało. Powinno działać. Jeszcze jedna jazda próbna i sprawię sobie chyba jeszcze jedną taką.
Rolki. Grypa próbuje położyć mnie do łózka, ale mimo wszystko nie daję się. Osłabiony wskoczyłem na rolki i starałem się utrzymywać dotychczasowe tempo.
Z rana słońce pięknie świeciło więc z Moniką postanowiliśmy wybrać się na przejażdżkę i przetestować jej nowy sprzęcik;) Chwilę później już zaczęło się chmurzyć, ale nie zmieniliśmy planów. Trochę wiało, z czasem coraz mocniej. w drodze powrotnej jeszcze zrobiliśmy przystanek w Kyndrze na kilka fotek i zaczęło kropić. Najpierw delikatnie, później coraz mocniej. Monika już praktycznie była w domu, ja jeszcze kawałek drogi miałem. Jak na złość padało coraz mocniej, a do tego wiało w twarz. Przez cały czas jechaliśmy sobie spacerkiem, a na koniec musiałem solidnie przycisnąć.