Wpisy archiwalne w kategorii

50-100km

Dystans całkowity:5314.68 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:215:26
Średnia prędkość:24.67 km/h
Maksymalna prędkość:75.00 km/h
Suma podjazdów:47142 m
Maks. tętno maksymalne:192 (99 %)
Maks. tętno średnie:176 (91 %)
Suma kalorii:62308 kcal
Liczba aktywności:86
Średnio na aktywność:61.80 km i 2h 30m
Więcej statystyk

Ustroń

Czwartek, 1 lipca 2010 · Komentarze(0)
Kategoria 50-100km
W końcu nadarzyła się okazja zajechać do Gregorio po zapomniane pokrętło od tłumienia powrotu. Po pracy szybko zmieniłem oponki na kabanosy i w drogę. Do Ustronia wykręciłem średnią 34km/h. Powrót już nie był tak szybki, ale jednak:
Ofiara zbyt szybkiej jazdy © ardian


Trasa: Pawłowice – wiślanka – Ustroń – powrót tą samą drogą

Okolica

Środa, 30 czerwca 2010 · Komentarze(0)
Kategoria 50-100km
Najpierw miałem przejechać się do Strumienia a później coś wymyślić. Zauważyłem tabliczki z czerwonym szlakiem rowerowym. Postanowiłem kierować się nimi. Dojechałem do miejscowości Zaborze. Przejechałem się po lesie i musiałem wracać bo godzina późna...

Licznik o dziwo nie wariował jak to miało miejsce na BM w Piechowicach i na Pilsku. Czyżby postraszony oddaniem do reklamacji naprawił się?

Trasa: Cicha – Sportowa – Pawłowice – Strumień – czerwony rowerowy – Zabłocie – Mnich – Zaborze – powrót tą samą drogą

BM Piechowice

Sobota, 19 czerwca 2010 · Komentarze(0)
Kategoria 50-100km
Piątek nie wróżył nic dobrego. W Piechowicach zameldowaliśmy się ok. południa. Cały dzień siąpiło. Poszliśmy z Tomkiem do biura zawodów zarejestrować się. Przy okazji sprawdziliśmy jak wygląda końcówka trasy. Niemałe było nasze zdziwienie. Tunel bez świateł wyglądał przerażająco. Za to singielek przed nim był bajeczny. Wróciliśmy do "noclegowni". Wieczorem dotarł do nas jeszcze Adam. Sobota. Nie pada. Przez chmury co raz przebija się słońce. Termometr za oknem pokazywał całe 12st.C. Mimo to postanowiłem ubrać spodenki i mocniej nasmarować nogi maścią rozgrzewającą. Nie ma to jak czuć chłodne błoto na nogach;D Na górę koszulka termoaktywna i dwie rowerowe + rękawki. Było idealnie. Start z drugiego sektora, jak zwykle z końcówki. Jakoś nigdy nie potrafię zebrać się aby stanąć gdzieś z przodu. Zauważam, że niedaleko stoi Paweł U., też w końcówce. Ruszamy. Powoli przebijam się do przodu. Staram się trzymać swoje tempo dlatego nie siadam nikomu na koło bo jakoś za wolno by było. Z przodu oderwała się grupka. Opuszczam tych nieco słabszych i gonię szybszych. Po jakimś czasie dochodzę ich. Ludzie się rozjeżdżają i w rezultacie przez 80% maratonu jadę sam. Albo widząc kogoś z przodu albo dalej z tyłu. Mimo to jedzie mi się bardzo dobrze. W dalszej części trasy, na zjazdach i płaskich odcinkach ktoś mi się przykleja do koła. Jedziemy tak dłuższy czas. Nie oglądam się do tyłu tylko jadę swoje. Na jednym ze zjazdów mocno przyspieszam i próbuję uciec. Odrywam się na kilka metrów, ale za chwilę dochodzi do mnie i nic z tego. Odcinek kamienisty. Trzepie niemiłosiernie. Kolega zaczyna mnie wyprzedzać i mówi do mnie, że z tyłu jedzie grupka, zaraz nas dogonią. Wychodzi na przód. Siadam mu na koło. Zaczynamy mocniej pracować. Zjazd. Zawrotne prędkości. Staram się trzymać dystans na tyle żeby móc wyjrzeć jak wygląda trasa przed nami i korzystać z tunelu za tym kolegą. Znowu podjazd. Tam dogania nas pociąg, ale rozrywa się i wyprzedzają nas może ze dwie osoby. Ja też się urywam i znowu jadę sam. Ostatnie kilka km to świetny singielek. Podjazdy i zjazdy między kamieniami i korzeniami, rewelacja. Później kąpiel błotna. Jak cała trasa praktycznie sucha tak końcówka nadrabia błotem. Przejechałem wszystko, ale łatwo nie było. Napęd rzęził ostatkiem sił. W końcu rozpoznaję ostatni kawałek singla. Za moment będzie tunel. Niestety jakoś źle dobrałem przełożenie i za wolno to przejechałem. Myślę, że mogłem znacznie szybciej. Mimo wszystko udało się, jestem cały i zdrowy na mecie.

Wynik nie powalający, ale jak do tej pory najwyżej punktowany: open 52, M2 22. I okazuje się, że po tym maratonie jestem na 5 pozycji w generalce;D

Niestety statystyki z trasy orientacyjne bo mój licznik zwariował. Co sekundę zmieniał zdanie co do wysokości, od -90 do ponad 6000m, nachylenie sięgało 99%, dystans raz leciał do przodu raz do tyłu(sic!). W ten sposób uzyskałem grubo ponad 58000m przewyższenia;D

Dookoła zalewu Goczałkowickiego

Czwartek, 17 czerwca 2010 · Komentarze(0)
Kategoria 50-100km
Trasa: Pawłowice przez las – Strumień przez las – Wisła Mała – Wisła Wielka – Pszczyna – zapora w Goczałkowicach – Bronów – Landek – Chybie – Strumień – Pawłowice – Sportowa -Cicha - Dubielec

Przez łąki i pola

Wtorek, 15 czerwca 2010 · Komentarze(0)
Kategoria 50-100km
Szukałem jakichś ciekawszych ścieżek w okolicy. Efekt taki sobie. Łąki, pola i chaszcze. Do tego miejscami zapach (smród) mułu po długo stojącej wodzie.

Trasa: Cicha – Sportowa – Gospodarska – Golasowice – Jarząbkowice – Bąków – Strumień – powrót podobną drogą

Tu i ówdzie

Sobota, 12 czerwca 2010 · Komentarze(0)
Kategoria 50-100km
Pokręciłem się trochę po okolicy. Miałem przejechać się starą ścieżką do Strumienia, ale zupełnie wyleciało mi z głowy i pojechałem w innym kierunku. Ale później i tak trafiłem do Strumienia i ścieżkę przejechałem w drodze powrotnej. Upał niemiłosierny...

Trasa: Cicha - Kyndra - las - Pielgrzymowice - Golasowice - Bąków - Strumień - las - Pawłowice - Sportowa - Cicha - Dubielec

Leniwie i lody

Wtorek, 8 czerwca 2010 · Komentarze(0)
Kategoria 50-100km
Nie wiem co się ze mną stało. Pogoda idealna a mi się jeździć nie chce. Jak padało to marudziłem, że nie mogę jeździć, a teraz co... Ale chyba wiem o co chodzi. Te wszystkie oklepane tereny bokiem mi wychodzą. Trzeba coś zmienić, wybrać się gdzieś dalej. Zapakować rower na auto i podjechać w ciekawsze tereny. Niech tylko nadejdzie bezdeszczowa niedziela. Obiecuję sobie ;D

Dobrze, że Monika była z koleżanką na basenie. Po wyjściu poszły na lody. Na wieść o tym błyskawicznie zjawiłem się na baczność przy budce z lodami, aby też sobie zjeść. No takiego to ja jeszcze nie jadłem. Śmietankowo-jagodowy, niebo w gębie...

Do Gregorio i zapatrzony w siebie kierowca...

Poniedziałek, 7 czerwca 2010 · Komentarze(2)
Kategoria 50-100km
W końcu nadarzyła się okazja aby wybrać się tam po pokrętło od tłumienia odbicia, o którym serwis zapomniał aby przykręcić po rozbiórce tłumika. Jadę standardowo, ścieżką wzdłuż Wisły. Po drodze wstępuję do sklepu po batoniki i banana. Niestety był tylko jeden. Batoniki też niestety snickers'y, wolałbym jakieś musli, ale trza brać to co jest. W czasie jazdy wsuwam batonika i omal duszę się dławiąc się orzeszkiem. A mogłem wziąć marsa:/

Niestety spóźniłem się. Serwisanta już nie było, ale wyszedł do mnie szef. Pyta się o jakie pokrętło chodzi, to mu mówię, ale chyba się nie dogadaliśmy. Poszedł sprawdzić, wraca i mówi, że to kosztuje 60zł(sic!) Próbuję mu wytłumaczyć o co chodzi, a on każę mi pójść ze sobą abym zobaczył ile oni mają roboty, rowerów i cholera wie czego jeszcze, że on nie będzie teraz tam grzebał, żebym przyjechał jak będzie serwisant. W końcu udało mi się dojść do głosu i wytłumaczyć do końca o co chodzi z tym pokrętłem. Powiedział żeby najlepiej skontaktować się z tym co się zajmuje u nich marcokami. No, ufff, dogadaliśmy się.

No to wracam. Znowu wizyta w sklepie, tym razem po wodę, bo pić się chce niemiłosiernie, a dwa bidony bliskie wyczerpaniu. I wszystko byłoby OK, gdyby nie ten zakichany kierowca pandy. Dosłownie 10m do skrzyżowania, na którym skręcam w prawo, a tu nagle zza moich pleców wyskakuje niebieska panda i ładuje się prosto przede mnie. Hamuję ostro, koło ucieka na bok, ale nic poza tym. Krzyczę do gościa, ten nic sobie nie robi. Spogląda w lusterko i jedzie dalej. Ujechał 100m i skręca w lewo, czyli tam gdzie ja jadę. Zwalnia na przejeździe kolejowym. To ja ogień i za nim. Za przejazdem kolejowym jest podjazd na mały wiadukt. Tam go wyprzedzam i krzyczę żeby patrzył jak jeździ, że nie robi się takich świństw! Dziadek to był jakiś, z babcią. Okno miał uchylone więc musiał słyszeć, no chyba, że głuchy. Dalej jadę ze skołatanymi nerwami. Jakieś 32km/h, on jedzie za mną, nie wyprzedza. Po ok. 500m dopiero decyduje się powoli wyprzedzić. A szkoda bo do domu jeszcze z 800m, mogłem jechać sobie środkiem drogi, niech nauczy się szanować rowerzystów

Trasa: Pawłowice przez las – wiślanka – Ochaby – ścieżka – Ustroń – Gregorio – powrót tą samą drogą

BM Polanica Zdrój

Sobota, 5 czerwca 2010 · Komentarze(1)
Kategoria 50-100km, Maraton
Co tu dużo mówić. Porażka. Nogi ociężałe, brak sił, zupełnie nie chciało mi się kręcić. Jedynie w końcówce, po drugim rozjeździe mini/mega jakoś się podciągnąłem. Kilku chłopaków, z którymi przetasowywałem się ostatnie kilkanaście km, zaczęło mi odjeżdżać. Ale w tej masakrycznej końcówce, w tym błocie i ciężkim terenie udało mi się jakimś cudem ich wyprzedzić. Dużo zaryzykowałem bo na jednym ze zjazdów koleina wyżłobiona przez wodę była tak ogromna, że nie sposób byłoby wyjść z niej cało. Szczęście jednak mi dopisało i nie dałem się wyprzedzić już do końca. Wynik niezły, ale gdybym był w pełnej dyspozycji to urwałbym z tego jeszcze kilka minut. Open 61, M2 24

I dwie kobiety mnie wyprzedziły;(

Karvina

Czwartek, 3 czerwca 2010 · Komentarze(0)
Kategoria 50-100km
Rozkręcając nogi przed Polanicą...

W Karvinie udało mi się siąść na kole... betoniarce (gruszce). Dzięki temu kilkaset metrów przez miasto przejechałem nieco szybciej ;)

Trasa: Cicha – Rolnicza – Libowiec – Ruptawa – Petrovice – Karvina – Kaczyce – Kończyce Wielkie – Kończyce Małe – Zebrzydowice – Pielgrzymowice – Bzie – Sportowa – Cicha – Dubielec