Miał być maraton w Zdzieszowicach. Niestety, złośliwość rzeczy martwych. Zapakowałem się do auta i pojechałem do Czesława. Przepakowanie do jego auta i w drogę. Niestety po kilkunastu km zapala się kontrolka od oleju. Poziomu oleju nie za bardzo da się odczytać, jednak dolewamy co nieco. Nie pomaga. Szkoda ryzykować.Telefon do przyjaciela i czekamy na holowanie. Wracamy do Żor. Niestety jest już za późno żebym jechał swoim autem. Trudno, wracam do domu. A skoro mam tyle czasu to wybiorę się do Ustronia. W domu przebieram się, pakuję do małego plecaka i w drogę. Przy okazji wypróbuję mój nowy podkoszulek i okulary;) Kierunek Pawłowice przez ul. Sportową, Spółdzielczą, Gospodarską i las. Dalej decyduję się na dwupasmówkę do Ochab. Jakoś dzisiaj nie chce mi się kulać przez Strumień, Zabłocie i inne wiochy. W Ochabach wskakuję na ścieżkę wzdłuż Wisły i tak już do Ustronia. W Ustroniu podjazd ulicą przy której znajduje się firma Ustronianka. Zajechałem do znajomych którzy mieszkają sezonowo na zboczu Czantorii Małej. Chwilę posiedziałem i czas wracać. W tamtą stronę jechało się super bo z wiatrem. Z powrotem niestety już pod wiatr. Wypompowałem się nieźle ale mimo to nie było aż tak tragicznie. Czuję, że to jednak nie był najlepszy dzień na maraton. Także może to i dobrze, że tam nie dojechałem. Dojechałem do domu i dzwonił Czesław. Całe szczęście awaria była dosyć błaha. Nawalił tylko czujnik ciśnienia oleju.
Z Sylwkiem wybrałem się do rowerowego do Rybnika po podkoszulek termoaktywny. Jak to zwykle bywa w takim sklepie, zawsze kupię coś jeszcze czego nie planowałem. I kupiłem jeszcze okulary. Przypomniało mi się jeszcze kilka innych rzeczy: oponki, zaciski, plecak... Niestety, portfel ma ograniczone zasoby:/
W końcu jakieś zawody MTB w Jastrzębiu. Liczyłem na dobrą zabawę, niestety... Jedyny plus tej imprezy to trasa. Ciekawa i ciężka. Jednak Kyndra może jeszcze czymś zaskoczyć. Cała reszta, organizacja... Szkoda się rozpisywać. Nawet nie wiem na którym miejscu ukończyłem zawody bo nikt nie raczył wywiesić wyników, podać informacji.
Dł. trasy: 16,6km Czas: 0:50:42
Nie wiem jakim cudem, ale pulsometr zarejestrował max tętno 195! Reszta czasu i km to kręcenie się po Jastrzębiu przed i po zawodach.
Ciężkie chmury wisiały, ale trzeba było ruszyć się, jutro zawody. Dosyć mocno pojechałem sobie. Starą, sprawdzoną trasą do Zebrzydowic, dookoła stawu i powrót. W drodze powrotnej padał drobniutki deszczyk. Przejeżdżając przez Kyndrę przypomniało mi się, że miałem jechać na Wielkopolską do MTKKF dowiedzieć się jakichś szczegółów na temat jutrzejszych zawodów. Ale nie znalazłem numeru 91 :/ Dopiero w domu wpadłem na to, że to może być nie w bloku a w budce na jarze.
Wybrałem się do lasu Kyndra. W niedzielę odbędzie się Puchar Jastrzębia w MTB, prawdopodobnie w tym lesie, więc chciałem sprawdzić czy jest już wyznaczona trasa. Nie było. Nie chciało mi się dzisiaj za bardzo jeździć ostro więc postanowiłem poszukać w aptekach maści Bengaj. Przejechałem całe Jastrzębie, wzdłuż i w szerz i nic. W żadnej aptece nie ma. W jednej powiedzieli, że już od miesiąca w hurtowniach nie ma tej maści, że produkcja została wstrzymana ale niedługo mają wznowić. Zajechałem jeszcze na Szeroką, ale do apteki już nie dotarłem bo spotkałem Mariusza. Staliśmy i rozmawialiśmy jakieś 100m od apteki ale już nie chciało mi się do niej wchodzić. Wróciłem do domu z niczym.
Miał być trening z Pik'ami, ale wyszło tak, że przyjechałem na rynek sam. No trudno, skoro już tu przyjechałem to trzeba pojeździć. Próbowałem odtworzyć trasę którą przejechaliśmy wspólnie ze wszystkimi Pik'ami. Niestety coś pokręciłem i tylko częściowo ją przejechałem. W każdym bądź razie byłem w lesie w Baranowicach i w Warszowicach, Krzyżowice i przez Szeroką na Dubielec. Na początku temperatura była znośna, ok 17st. Ja dojechałem do domu to miałem już na liczniku 11st, brrr. Całe szczęście, że zabrałem ze sobą rękawki i ocieplacze na kolana.
Umówiłem się z Sylwkiem. A że on najpierw musiał coś załatwić to skoczyłem sobie dookoła Borynii na Krzyżowice, a dalej już chyba czarnym szlakiem rowerowym do Warszowic. No i w sumie nic ciekawego na trasie nie było, nic się nie wydarzyło, nuda. Podjechałem na Szeroką po Sylwka. Zajechaliśmy do Jastrzębia. Trochę się z nim tam pokręciłem. Zajrzałem do sklepu narzędziowego i kupiłem klucz dynamometryczny;)