Do lasu zrobić kilka podjazdów i standardową ścieżką na Zebrzydowice. Chciałem jeszcze przed powrotem do domu zobaczyć jak trwają przygotowania do startu 5-go etapu TdP2010. Jak zobaczyłem tych kilka postawionych już bannerów to tak mi się zrobiło żal, że muszę zaraz jechać do pracy, że prawie popadłem w depresję. Ale cóż, ktoś musi pracować aby inny mógł kolarzy oglądać...
Wyskoczyłem do lasu zrobić kilka podjazdów. W mojej okolicy chyba tylko tu jest podjazd godny najmniejszego przełożenia;) Niestety, czas nie pozwalał na dłuższą jazdę.
Szósta już edycja Bikemaratonu. Tym razem Kraków. Startowałem tu pierwszy raz. Trasa bardzo atrakcyjna. Single w tutejszych lasach są rewelacyjne. Jechało mi się świetnie. Na pierwszym międzyczasie byłem 36 open. Niestety pech chciał, że grupka z którą jechałem zgubiła w pewnym momencie trasę i straciliśmy dobrych kilka minut zanim się zorientowaliśmy, że źle jedziemy. Najgorsze było to, że ludzie zabezpieczający trasę na tym feralnym zakręcie nie raczyli ruszyć dupska ani otworzyć jadaczki żeby nas poinformować, że mieliśmy tu skręcić a nie jechać prosto. Niech ich szlag... Podobnych przypadków ze zgubioną trasą było kilka. Po takim zdarzeniu traci się ochotę na dalszą walkę. Mimo to próbowałem swoich sił dalej. Drugi międzyczas i jestem 70. Ostatnie 5km jechałem już na rezerwie. Najbardziej wyczerpujący był wał wzdłuż rzeki i oczywiście finisz na Błoniach. Na tym wale miałem serdecznie dość ścigania się. Na mecie byłem taki padnięty, że nie miałem nawet sił szukać Moniki i usiadłem w cieniu drzewa. Ostatecznie na mecie zjawiłem się 60 open i 30 w M2. Biorąc pod uwagę to, że w poprzednich edycjach jeździłem zwykle równo, tzn. na międzyczasach byłem mniej więcej na tej samej pozycji co na mecie, to na tej pomyłce straciłem ok. 7 minut.
Zadzwonił Tomek, żeby ugadać się na niedzielę, BM w Krakowie. Akurat wybierałem się na rower. On mówi, że też idzie. No to pojechałem do Wodzisławia żeby pojeździć razem. Po kilku minutach na umówione miejsce dojechał Tomek. Ruszyliśmy. Na początku pogaduszki, jechaliśmy spokojnie. Ale za Zebrzydowicami Tomek zaczął przyspieszać. Często mi odjeżdżał, nie potrafiłem utrzymać jego tempa na podjazdach. Dał mi wycisk. W Pawłowicach rozjechaliśmy się, ja do domu on jeszcze miał mało i pojechał do Żor. 1,5h odpoczynku w domu i na noc do pracy:/
Takich singli jest tam zdecydowanie więcej, także przed szczytem. Jednak za górą w pewnym momencie zaczynają się spore problemy z korzeniami. Tworzą stopnie, na które trzeba wręcz wskakiwać.
Szlak przecina spora ilość strumyków. Na jednym z nich ujechało mi tylne koło i wyłożyłem się. Jakimś dziwnym trafem siodełko wyskoczyło mi z prętów. Za nic nie mogłem wsadzić go na swoje miejsce. Na podjazdach co chwilę zsuwało mi się, ciągle je poprawiałem. Do tego zaczęły się te potworne korzenie. Na początku planowałem z Przełęczy Przegibek przejechać się czarnym szlakiem przez Bendoszkę Wielką i Praszywkę Wielką, a dopiero później zjechać do Rycerki. Niestety, z takim siodłem jazda wcale nie sprawiała mi przyjemności. Te dwie ostatnie górki zdobędę przy następnej okazji. To kolejny powód, dla którego muszę tu wrócić.
Trasa: Rycerka Górna – Rycerka Dolna – Sól – niebieski – czerwony - Wielka Racza – czerwony – przeł. Przegibek – czarny – schr. na Przegibku – zielony – Rycerka Górna